- Musimy zatankować – powiedział George sprawdzając stan paliwa w jego starym Fordzie.
- Trochę się boję zostawać samotnie w samochodzie o tej porze – odpowiedziała Kate, jego żona.
A trzeba przyznać jej rację, że można było poczuć lekki strach, bo było już niedługo do północy, a okolice lasu zawsze wyglądają na straszniejsze nocą.
- To możesz pójść ze mną – uśmiechnął się George, nie przejmując się zbytnio strachem swojej dziewczyny.
- Przestań! Jestem już chyba dorosła, co? – nerwowo zaśmiała się Kate.
Chłopak od razu zauważył strach współpasażerki, ale starał się nie przywiązywać uwagi do takich rzeczy. Po prostu wysiądzie z auta, skoczy zapłacić za paliwo, wróci i pojadą do domu. Co innego mogłoby się przydarzyć?
- Jesteśmy na miejscu – rzekł George – A ty Kate, możesz położyć się na tylnym siedzeniu i przykryć się kocem, jeśli boisz się, że ktoś cię zauważy.
Kate pomimo robienia dobrej miny do złej gry, okryła się kocem i poczuła spokój i bezpieczeństwo.
- Jak wrócę, to zapukam dokładnie cztery razy, także jeśli usłyszysz, że coś puka inną ilość razy, to nawet się nie wychylaj spod koca, dobrze? – spytał George.
- Dobrze, dobrze. Idź już – poirytowała się Kate.
- No i kto tu niby się nie boi, co?
Pięć minut później Kate leżąc pod kocem usłyszała dwa stuknięcia w szybę samochodu. Po chwili ktoś zapukał ponownie, ale cztery razy. Kate momentalnie oblało zimnym potem, ale pomyślała, że niekoniecznie to musi być coś strasznego. Ale minutę później usłyszała uderzenia w szybę samochodu. Ale tym razem uderzenia były nierówne, później osłabły, aż w ogóle ustały.
Kate w tamtej chwili prawdopodobnie usnęła albo zemdlała, ale wyglądając przez okno zdziwiła się widokowi tuzina policjantów. Dowiedziała się od funkcjonariuszy, że pewien chłopak został zabity, gdy próbował się dostać do samochodu, z którego wysiadła Kate. George został zamordowany. Zabójca prawdopodobnie krążył już wcześniej po okolicy, bo policjanci dostawali już wcześniej zgłoszenia, że jakiś nieznajomy snuje się po okolicy pukając do zaparkowanych w pobliżu aut.
0 komentarze:
Prześlij komentarz