niedziela, 27 października 2013



Czas na zmiany, czas na pewne kroki.

Od zawsze marzyłem o swoim własnym blogu, takim, który da mi pełną swobodę działania. O blogu, który będzie mi pozwalał na wylewanie moich żali, przedstawianie moich opinii i na emocje.

Chciałem to mieć "pod swoim własnym dachem", czyli na własnej domenie i póki co, uczyniłem ten krok i możecie mnie teraz znaleźć tu: http://www.sawiusz.pl/

Do widzenia na moim nowym blogu!

niedziela, 29 września 2013



UWAGA! Jeśli myślisz, że to kolejny wpis z kpinami w stronę Piotra, to jesteś w błędzie.
Kojarzycie tego gościa? To jeden z kilku pionków w firmie MonaVie. W sumie to nie jest ważne, czym ta firma się zajmuje, ważne jest podejście Piotra Blandforda do tematu.
Są możliwe dwie opcje:
- facet jest geniuszem i udaje swoje zaangażowanie, wykiwując w ten sposób tłum hejterów;
- facet jest maksymalnie zaangażowany w swoją pracę.

I to jest fajne!

Człowiek, jakim nie byłby pionem w tej firmie, to przynosi zysk i sam prawdopodobnie sam ma sporą kasę z tego, że oglądamy jego video.
Półtora miliona wejść na filmik i strona internetowa jako intro <?> = ZYSK

I tylko zysk się tu liczy.
Nie to, że Piotr zrobił z siebie idiotę, nie to że ślepo wierzy w politykę firmy (bo i tak z taką charyzmą pociągnie za sobą tłum ludzi), liczy się to, że on naprawdę biegnie i staje się diamentem.

I wiecie co? To jest właśnie fajne.

Gdyby ktoś nie widział, to:



Dlaczego próbujemy zdobyć coś, czego i tak nigdy nie osiągniemy? No i dlaczego staramy się walczyć o coś, co jest poza zasięgiem naszych rąk?

- No jak to? Przecież są osoby, którym się udaje...

Zakładając sytuację, że rzecz jest nie tylko nie do zdobycia teoretycznie, ale też praktycznie, załóżmy taką sytuację:

Mężczyzna, lat 30, całkowicie zdrowy na umyśle, stara się polecieć z własnego ogródka na planetę Neptun! Akurat na tę planetę, bo podziwiał ją od kiedy był dzieckiem, a od paru lat we własnej piwnicy tworzył rakietę, by tam dolecieć. Sytuacja beznadziejna, ale ów człowiek podejmuję tę decyzję, prawdopodobnie nie po to, by wylądować na Neptunie (założyliśmy, że jest zdrowy na umyśle), ale po to, by przez tę jedną sekundę poczuć możliwość wyruszenia w przygodę i kilka sekund tego przyjemnego wiatru, zanim piźnie o ziemię. Robi to też dlatego, że ma taką chęć i nikt mu nie może tego, kurwa, zabronić.

Pamiętacie tekst Rysia z filmu: "Czas surferów"?
Coś panu powiem. Kiedy mój ojciec był mały chodził po drzewach i pewnego razu spadł i poczuł, że moment lotu był najprzyjemniejszym momentem w jego dotychczasowym życiu, wchodził więc coraz wyżej i leciał coraz dłużej, upadki były coraz boleśniejsze, mimo wszystko robił to.

A to video tylko potwierdza tę tezę (od 1:10):





piątek, 12 lipca 2013


   Sknerus był niedoświadczonym życia chłopcem, kiedy będąc w Szkocji otrzymał na dziesiąte urodziny zestaw do czyszczenia butów. McKwacz garnął się do pracy, zatem czekał na swojego pierwszego klienta na ulicy. Tym klientem okazał się Burt, okoliczny kopacz z niesamowicie brudnymi butami, co jednak nie zniechęciło młodego Skneruska, który za swoją świetnie wykonaną pracę dostał 10 centów. 10 amerykańskich centów, które w Szkocji nie były nic warte. (Warto dodać, że ta dziesięciocentówka miała trafić akurat do rąk młodego kaczora, bo Burt został namówiony przez ojca Sknerusa, by wykonał wszystko właśnie w ten sposób).

To miało wielki wpływ na psychikę młodego McKwacza.

Tę historię chciałem porównać do swojej, trochę mniej skomplikowanej, ale dającej siłę i wnioski.
Pracując u mojego wujka układałem parking z kamieni (taki w stylu kocich łbów) i dostawałem pieniądze, na które właściwie ciężko pracowałem. Pewnego dnia przyszedł miejscowy chłop (właściwie to przyjechał na rowerze) i poprosił mnie o pożyczenie jemu dychy, bo jak sam mówił: "Twój wujek miał mi pożyczyć"
Zatem dałem mu te pieniądze.
Nie widziałem już ani jego, ani moich pieniędzy. Dostałem ostrą burę od wujka i nauczyłem się na własnej skórze nie pożyczać nikomu kasy, a także pomyślałem (dokładnie tak, jak Sknerus), że do mojego majątku dojdę jedynie w uczciwy sposób i na przekór wszystkim nie ukradnę swojego pierwszego miliona - ja go po prostu zarobię siłą moich rąk i mojego umysłu.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Lubisz oglądać filmy? Jeśli odpowiedziałeś na to pytanie twierdząco, polecam przeczytać ten wpis.

Wiedziałeś o tym, że w "szmateksach" sprzedaje się nie tylko ciuchy, ale również szklanki (?), miśki-przytulanki, książki oraz filmy. Jednocześnie minusem jest to, że jeśli nie jesteś dobry z angielskiego, to niestety raczej nie dasz sobie rady.

Jeśli jesteś trochę dobry z tego języka, to dla polepszenia znajomości, możesz włączyć sobie napisy dla głuchoniemych, które są wgrane w wersję DVD.

Przedstawiam Wam moją kolekcję filmów, za które dałem nie więcej, niż 20 złotych!



Naprawdę świetnie się prezentują na półce, zawsze chciałem mieć małą filmotekę (będzie się jeszcze rozrastać).

Kupując filmy w takich miejscach warto jednak zwracać uwagę na pewne rzeczy:

1. Czy w ogóle płyta siedzi w środku - zdarzają się puste opakowania.

2. Czy cena filmów jest taka sama, jak cena ciuchów - niejednokrotnie zdarza się, że za takie rzeczy trzeba płacić więcej, dlatego lepiej zorientować się ile.

3. Czy płyta nie jest porysowana - również zdarza się bardzo często.

Pozdrawiam i życzę udanych łowów!

piątek, 12 kwietnia 2013


Dzisiaj dla was krótka historyjka, którą napisałem, kiedy byłem w liceum. Zapraszam do czytania, no i komentowania.



Złodziej

                Witajcie. Ta historia będzie krótka, bo nie lubię długich i łzawych opowieści, o tym, jakie to życie jest posrane i dlaczego lepiej być złym człowiekiem z pieniędzmi, niż być dobrym obywatelem, ale ciągle być oszukiwanym. Dlatego opowiem Wam, jak wymierzam sprawiedliwość na własną rękę, bo sprawa, którą się zajmuje nie jest nawet zakazana przez prawo.

                Miłość to dla mnie sprawa pierwszorzędna. Miałem kiedyś kobietę, którą kochałem i która była dla mnie wszystkim. Chciałem się z nią związać, choć nie bywaliśmy często razem, to gdy się spotykaliśmy dawaliśmy pełen upust emocjom. Aż do dnia jej kolejnych urodzin, kiedy to wyznała mi, że jest inny facet w jej życiu. Najpierw było mi przykro, później była złość, a następnie obojętność. Od tej chwili postanowiłem zostać złodziejem. Ale zaraz, nie takim jednym z tych przestępców, którymi gardzę. Ja zostałem złodziejem żyć, który ścina swoim nożem niepotrzebne żywoty na tym świecie. Wiem, że na tym globie żyje wiele mend, których nie mogę dosięgnąć, wiele jest osób, którzy nie wiedzą nawet, że istnieję. Wszelkie zbrodnie w moim przeświadczeniu nie ulegają przedawnieniu. Parę miesięcy więzienia za brak absolutnego szacunku do człowieka lub do jego własności. Dlatego ja muszę interweniować. I nie, nie mam się absolutnie za jakiegoś nadczłowieka, nie jestem żadnym nazistą, ale uważam, że sprawiedliwość musi być na tym świecie, a to, że ja zabijam się nie liczy, ja jestem tylko sędzią we własnym sądzie. Potrafię ukraść życie za zabójstwo, za kradzież, za gwałt, za pedofilię, za zdradę itp. Ostatnio musiałem sądzić sąsiada, który w swoim domu, po kryjomu oglądał dziecięcą pornografię, po tym jak obciąłem jego przyrodzenie, wsadziłem mu je głęboko do przełyku. Wcześniej ukradłem żywot pewnemu doktorowi, który leczył starsze osoby za kopertę z pieniążkami. Skończył po tym, jak jego wiotkie ciało nie mogło już wziąć oddechu. Myślisz, że jestem sadystą, że mam jakieś popędy patologiczne? Wcale nie. Zło wykurzam złem, daję nauczkę przyszłym potencjalnym bandytom.

                Teraz siedzimy z całą rodziną przy obiedzie, uśmiechamy się i rozmawiamy ze sobą. Nikt jeszcze nie wpadł na to, że jestem złodziejem żyć, bo nie zostawiam po sobie żadnych śladów, żadnych haseł, żadnych przedmiotów. Atakuję z zaskoczenia. Siedzę obok mojej babci, którą bardzo kocham oraz obok mojego brata, którego muszę wychowywać. Jest jeszcze z nami moja siostra ze swoim mężem. Niestety ona go zdradza, dlatego będę musiał ją osądzić i prawdopodobnie ukraść jej życie.


środa, 10 kwietnia 2013


   Właśnie z tego powodu, który widać powyżej.

Gdy nagle pojawił się problem z wygłodniałymi zwierzętami, to ogromna ilość ekologów nagle zaczęła zbiórki pieniędzy oraz żywności dla wyziębionych zwierząt (głównie bocianów).

A gówno prawda.

Bo gdzie tu jest jakikolwiek biznes dla tych skretyniałych typów, którzy wieszają się na drzewach z niezrozumiałych dla zdrowych umysłowo ludzi? Nie ma w tym żadnych korzyści materialnych, zatem w tej materii można sobie odpuścić, chociaż powinni mieć sporo kasy, w końcu za takie zabawy ktoś musiał dać w łapę. Bo blokowanie inwestycji, które są pomocne ludziom, to idiotyzm.

Ekolodzy, ratujcie bociany!

Zresztą nie ma co owijać w bawełnę, ci najgłośniejsi ekolodzy, to musi być podstawiona przez kogoś banda statystów, która zbiera się, by policzyć ślimaczki w celu zablokowania budowy obwodnicy Poznania. Niestety sam nie mam w tej chwili sposobności, by udowodnić wam moją tezę, ale może to zrobić za mnie dziennik.pl: http://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/329787,cala-prawda-o-ekologach-rosjanie-ich-kupili.html

No i to, że człowiek nie ma aż takiego ogromnego wpływu na globalne ocieplenie? Hę? Nie wiedzieliście?


Podsumowując:

Ekologii - tak
Ekologom - tak
Psom podającym się za ekologów - nie