Podczas kilku poprzednich dni dochodziłem do pewnych wniosków, które są w
pewnym sensie socjologiczne, ale dotyczą głównie stron większości sporów
współczesnego świata: wierzących (w jakąkolwiek religię) i ateistów (przyjmując
tylko zarys, czyli brak wiary w bóstwo).
Od wielu wieków mamy do czynienia z fanatyzmem w kwestii
konserwatywności religijnej, czyli wyprawy krzyżowe, czynności inkwizycyjne, a
sięgając głębiej to Krzyżacy itd. Tu bez wątpienia można postawić tezę, że w
Kościele (głównie będę się trzymał katolicyzmu, bo to obok Islamu, dotyka
teraźniejszości) bardzo uogólniając, są słabo wierzący, wierzący w sam raz i
skrajni dogmatycy. Ci, którzy wierzą słabo, najczęściej nie wypowiadają się na
temat szkodliwości wiary, ani na temat nieszkodliwości wiary. Po prostu mają w
nosie, co mówi kto inny, próbują sami szukać drogi. Wierzący w sam raz (ciekawy
termin się wymyślił) wierzą w Boga, mają własną hierarchię wartości, starają
się żyć zgodnie z nią, ale nie próbują na siłę do nich nikogo przekonać, nie
wyśmiewają się także, ani nie uznają za gorszą innej religii, ani ateizmu. Żyją
i pozwalają żyć innym. Natomiast owi fanatycy są jak wyobrażenie buldożera.
Niby ogromny, niby warczy i potrafi siać postrach, ale w gruncie rzeczy, to
tylko pusty bełkot. Ogólnie wypowiadają się sporo, ale tylko w swoim
towarzystwie, bo w prawdziwym życiu mogą spotkać się jedynie ze śmiechem,
ewentualnie z soczystym "Idź pan sobie stąd!" To co napisałem jest
wiadome nie od dziś i nic nowego tu nie wykryliśmy, natomiast...
Jest sobie ateizm, jako koncepcja i ludzie się za nim
opowiadający są jakby bardziej wykształceni, oczytani, opanowani, prawda?
Prawdą to było do niedawna. Tak potężny środek przekazu,
jakim jest Internet pokazuje, że w kręgach ateistów także budzą się fanatycy,
co widać w wielu komentarzach i wypowiedziach.
Czy nie byłoby idealnie, gdyby byli sobie wierzący, którzy
cieszą się Bogiem, modlą się, oddają się lekturze Biblii w swoim domu, a
człowiek niewierzący w tym czasie robi swoje i cieszy się swoim życiem. Jeden
drugiemu nie przeszkadza, mogą być przyjaciółmi (zdarza się, wiem co mówię),
rozmawiają o wszystkim, o czym chcą, a jeden drugiemu nie wymyśla od
zaślepieńców, od niedowiarków, od ciemnogrodów, czy nie pędzi z misją, albo
egzorcyzmami. Tymczasem, oglądam filmik, w którym padają teksty od zakonnicy,
która mówi, że młodzież polska to świnie w błocie, że Hitler był wychowankiem
magów tybetańskich, a pod spodem komentarze typu: "Katola łopatą w łeb i do
piachu!", albo o spaleniu wierzących w piecach Aushwitz. Z jednej strony
wykrzywienie ust, a z drugiej strony smutek, że w, zdaje się, państwie, gdzie
jest sporo inteligentnych osób, a dużo osób ma dostęp do wolnej wypowiedzi,
wciąż jest tyle beznadziejnych, kompromitujących i popadających ze skrajności w
skrajność wpisów.
0 komentarze:
Prześlij komentarz