środa, 3 kwietnia 2013




-Jesteś pewien?- padło pytanie.
-No jestem, w tej chwili nie ma odwrotu- Bartek się zniecierpliwił.
-Muszę ci zadać to pytanie jeszcze raz. Czy jesteś świadomy, że po prostu nie możesz skłamać?
-Jestem.


Światło słoneczne przedzierało się przez szpary w żaluzjach i niefortunnie padało na twarz Bartka, który tylko przewrócił się na drugi bok. Niesmak w ustach i pełny pęcherz po nocnej imprezie wymuszały na człowieku wyprostowanie nóg i pomaszerowanie do łazienki. Jakby to było dzisiejszym jedynym motywem pobudki.
- Młody, do sklepu- głos starszego brata był niezwykle głośny.
-Daj mi wody- odezwał się cichutki i błagalny głos Bartka.
-Nie.
-Nie bądź chamem, daj mi szklankę wody.
-Nie, bo na kaca nie piję się wody, tylko sok. Widać, żeś edukowany przez jakieś amerykańskie komedie- starszy brat, o imieniu Patryk miał już prawie trzydzieści lat i pozwalał mieszkać Bartkowi w małym pokoju.


-Złodziej! Ukradł mi torbę! Pomocy!- krzyczała jakaś kobieta około czterdziestki.
-Słyszysz?- Eliza szturchnęła Bartka.
-Co?- nasz bohater miał mało wspólnego z bohaterstwem.
-Kobieta woła o pomoc, ktoś jej ukradł torebkę!
-Dobrze, już dobrze- decyzja o gonieniu złodzieja torebek nie była podjęta z powodu chęci pomocy, tylko z zamiaru zaimponowania swojej dziewczynie.
Pościg trwał niecałe dwie minuty i „wyrywacz torebek”, mimo swojej przewagi przegrał wyścig z Bartkiem, który ćwiczył w miejskim klubie sportowym.
-Proszę, to pani torebka- strata znalazła drogę do właścicielki.
-Dziękuję, młody człowieku. Jakieś znaleźne?
-Nie, nie trzeba. Zrobiłem to z chęci pomocy.


Policjant stał przed naszym bohaterem i zadawał mu pytania. Bartek był wezwany, bo kobieta skierowała sprawę niedoszłego złodziejaszka do sądu, a chłopak był wezwany w celu złożenia zeznań i identyfikacji przestępcy.
-Mówisz, że to ten?
-Tak, mówię. Ileż to może trwać?
-Jesteś pewien?- padło pytanie.
-No jestem, w tej chwili nie ma odwrotu- Bartek się zniecierpliwił.
-Muszę ci zadać to pytanie jeszcze raz. Czy jesteś świadomy, że po prostu nie możesz skłamać?
-Jestem.


-Muszę lecieć- starszy brat zaskoczył Bartka w drzwiach.
-Okej, po co mi to mówisz? Nigdy się nie tłumaczyłeś.
-Nie tłumaczę się, młotku- to po pierwsze. Po drugie- przyszła do nas jakaś tam koleżanka mamy i na ciebie zwalam odpowiedzialność za ugoszczenie jej.
-Dlaczego?
-Bo ja muszę lecieć, na razie!- starszy pobiegł do wyjścia klatki.
Bartek ostrożnie wszedł do mieszkania.
-Dzień dobry.
-Witaj, chłopcze. Przyszłam na chwilę- zadbana kobieta mająca około trzydziestu lat powitała Bartka niemal w wejściu.
Pół godziny później kobieta wyszła.


Zadzwonił dzwonek do drzwi. Bartek, mimo że siedział teraz sam w domu, a mieszkanie nie należało do niego, otworzył drzwi.
-Cześć, poznajesz mnie?- zapytała ciotka.
-Nie.
-Jak to nie?
-Proszę mi wybaczyć, ale nie. Nie kojarzę pani- Bartek starał się być uprzejmy.
-Jestem waszą ciotką, Grażyną.
-Ciocia Grażyna?- uśmiechnął się chłopak.
-Tak, to ja. Patryk nie mówił ci, że dziś przyjdę? Miał powiedzieć, bo miałam przyjść i zrobić ci kolację.
-Umiem sobie zrobić kolację.
-Tak? To ja poczekam w twoim małym pokoju.
-Dobrze, oczywiście- mimo iż nie było to za bardzo na rękę Bartkowi, ale pamiętał jak dobrze traktowała go owa ciocia i chciał być gościnny.
-Słyszałam, że pomogłeś kobiecie z jakimś przestępcą- wołała ciotka z drugiego pokoju.
-Tak, krótka historia, ale nic ciekawego- uśmiechnął się chłopak, który ze świeżą, dopiero zrobioną herbatą do swojego pokoju.

Kobieta siedziała na jego obrotowym krześle i trzymała nogi na biurku. Spojrzałem jej w oczy i widziałem coś tak pociągającego, podniecającego… Spojrzałem na jej uśmiechnięte usta, później wlepiłem oczy w jej dekolt, w jej niebieską bluzeczkę i wzrokiem posunąłem się nieco dalej. Jak otępiały wlepiałem się w jej nogi odziane tylko w cienką warstwę cielistego nylonu. Czułem jak mój penis właśnie otrzymuje dawkę krwi i robi mały namiot w spodniach. Nie chciałem być bezczelny, ale nie mogłem oderwać wzroku od jej nóżek. Ten cichy szelest i poruszanie stopami- to wszystko przyczyniło się do mojego kompletnego otumanienia. Stałem akurat w takim miejscu, że widziałem piękny błysk na jej udach i łydkach, widziałem także spód stopy, który według mnie jest bardzo seksowny. Oderwałem wzrok i spojrzałem jeszcze raz. Od jej ud, pięknych, o cudownym kształcie, przez łydki, aż do stópek, którymi bawiła się ciocia Grażyna.

-Podoba ci się, co?
-Skąd wiedziałaś, że jestem fetyszystą rajstop?
-Powiedział mi twój brat.
-Nie rozumiem- zdziwił się Bartek.
-Wasza mama prosiła mnie, żebym się wami zaopiekowała seksualnie, niestety, byłam winna jej ogromną przysługę i się zgodziłam. Teraz wypełniam moją obietnicę- mówiąc to, kobieta zdjęła delikatnie swoje nóżki z biurka i podjechała do mnie na obrotowym krześle.
-Chyba…
-Pozwól mi- szepnęła.
-Nie.
-Co?
-Nie, nie zgadzam się- powiedział Bartek.

Musiałem jej odmówić, bo mam szacunek do kobiet. Oddając się mi za jakieś przysługi zrobiłbym z niej dziwkę. I to nie różniącą się niczym od tych, które stoją przy drodze i zarabiają, być może na swoje dzieci. Mimo wszystko, wychodząc, nie mogłem sobie odmówić ostatniego spojrzenia na jej nogi. Ciotka Grażyna zapalała teraz papierosa i zakładała nogę na nogę. Cielisty kolor rajstop i lekki błysk, razem z tymi pięknymi stópkami w nylonie pojawiają się teraz w niemal każdej mojej fantazji seksualnej.



0 komentarze:

Prześlij komentarz